I generacja Forda C-Maxa – charakterystyka modelu Pomysł na wprowadzenie na rynek samochodu klasy kompaktowej, którego bryła przypominałaby amerykańskiego vana, narodził się w Fordzie w 2003 roku. Wówczas podczas targów motoryzacyjnych w Genewie zaprezentowano model C-Max, który miał należeć do aut kompaktowych, uniwersalnych, a jednocześnie pojemnych i bardzo rodzinnych. To połączenie przez kilkanaście lat było chętnie wykorzystywane przez Europejczyków.Samochód został stworzony na płycie podłogowej Focusa – Ford C1; zresztą został zaprezentowany nie jako osobny model, ale jako „podmodel” kompaktu – Ford Focus C-Max. Wyróżniał się jednobryłową konstrukcją i prostymi rysami. Był lekko zaokrąglony, ale brakowało w nim dynamicznych kształtów czy bardziej opływowej sylwetki. Na plus można było zaliczyć przeszklenie, które czyniło z niego oryginalne auto.Już w grudniu 2006 roku nazwę skrócono i usunięto słowo „Focus”. Nie zachwycało wyposażenie, choć oczywiście auto nie było także całkiem „gołe”. Jeśli chodzi o napęd, to Ford C-Max oferował cztery jednostki benzynowe (dwie 1.6, 1.8 oraz 2.0) oraz cztery Diesle (taka sama pojemność). Najmocniejszy był największy Duratec HE w benzynie – generował 145 KM.Problemy i opinie o C-Maxie I Samochód był dość nierówny, co widać było po opiniach kierowców.Świetnie sprawdzało się zawieszenie, które nie tylko było bezawaryjne, ale także gwarantowało wyjątkowy komfort jazdy zarówno po mieście, jak i w trasie. Ogólnie dobrze ocenia się silniki Forda, tak było i tym razem. Z pozytywnych zaskoczeń wymieniano także przeniesienie napędu – i manualne, i automatyczne – a także układ hamulcowy.Były jednak także minusy. Niezbyt dobrze sprawdzała się karoseria, która szybko rdzewiała. Trzeba było uważać przede wszystkim na nadkola. Zdecydowanie poniżej średniej w tym segmencie było wyciszenie. Auto było głośne i przez to mniej przyjemne w trasie. Psuł się układ elektryczny, ale były to raczej drobne usterki. Właśnie takie małe rzeczy denerwowały w Fordzie C-Maxie najbardziej.Jak zmieniano ostatnią wersję minivana Forda? W 2009 roku postanowiono odświeżyć minivana segmentu C i dać mu jeszcze jedną szansę. Zaprezentowano go jesienią podczas targów motoryzacyjnych we Frankfurcie, a oficjalna produkcja ruszyła w 2010 roku w Europie. W Stanach Zjednoczonych na pierwsze C-Maxy musiano poczekać do 2012 roku. Ta generacja była o wiele bardziej samodzielna, zaprojektowana od podstaw i odpowiednio przygotowana tak na rynek europejski, jak i amerykański.W Fordzie C-Maxie II zastosowano nowy język stylistyczny marki – kinetic design. Był to drugi model amerykańskiego producenta, po Fieście, który został stworzony właśnie w ten sposób. Dzięki temu auto stało się bardziej dynamiczne. Miało duży, trapezoidalny wlot w zderzaku, agresywnie pociągnięte linie reflektorów czy wyraźne przetłoczenia na drzwiach bocznych. Zaskakiwało także wnętrze, które było nowoczesne i awangardowe. Wielkim plusem była masywna kontrola centralna.Pojawiło się naprawdę sporo wersji wyposażenia pojazdu, a aby odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku, Ford wzorem francuskich rywali wprowadził poszerzoną wersję z zasuwanymi drzwiami – Grand C-Maxa. W Ameryce za to postawiono na ekologię i stworzono hybrydę C-Max Energi. W Polsce auto miało tradycyjny napęd, między innymi same silniki 1.6 w benzynie, w wariancie Turbo generujące 182 KM, czy Diesle z najmocniejszym 2.0 TDCi (163 KM).Opinie o Fordzie C-Maxie II W przeciwieństwie do poprzednika, II generacja minivana segmentu C okazała się całkiem sprawna. Opinie były dużo bardziej pochlebne, między innymi jeśli chodzi o silniki, skrzynie biegów czy układ jezdny, który uważano za jeden z najlepszych na całym rynku. Do tego dochodziła także karoseria, która tym razem nie rdzewiała i wytrzymywała przez długie tysiące kilometrów bez większych uszczerbków.W takim razie, co poszło nie tak, że Ford C-Max przestał istnieć? Decyzję o zamknięciu produkcji bez następcy podjęto w 2018 roku, a od 2019 żadne C-Maxy nie zjeżdżają już z taśmy. Wszystko dlatego, że zainteresowanie minivanami spadło i wszystkie zaczęły znikać z rynku, zastępowane przez SUV-y i crossovery.
Jeszcze 10 lat temu samochody z wetkniętym kartonem stanowiły dość częsty widok na ulicach. Teraz jest ich coraz mniej, ale wciąż się zdarza je spotykać. Czy zakrywanie „grilla” lub samej chłodnicy ma aktualnie jakikolwiek sens?Zwyczaj ten pochodzi jeszcze z lat 80. i 90. ubiegłego wieku, kiedy samochody wyposażano w dość mało „elastyczne” układy chłodzenia, które zimą utrudniały silnikowi osiągnięcie optymalnej temperatury pracy (około 90 stopni Celsjusza).