Do nieprawdopodobnej sytuacji doszło w piątek, 9 kwietnia, w Lublinie. Okazuje się, że życie potrafi pisać niewiarygodne scenariusze. Sami musieliśmy sprawdzić tę informację w kilku źródłach, bo ciężko było w nią uwierzyć.Funkcjonariusz Wydziału Wywiadowczego podczas dnia wolnego jechał motocyklem. Policjant zatrzymał się na skrzyżowaniu ulic Romera i Diamentowej i oczekując na zielone światło, poczuł charakterystyczny zapach marihuany.Gdy funkcjonariusz odwrócił się do tyłu, zauważył kierowcę audi, który palił coś w samochodzie. Policjant cofnął się i przez okno zapytał mężczyznę, czy to marihuana.27-latek ze spokojem potwierdził podejrzenia mundurowego i zaproponował „skręta”. Policjant musiał być zaskoczony "szczodrością" kierowcy AudiPo niespodziewanej propozycji policjant wylegitymował się i poprosił kierowcę o zjechanie w bezpieczne miejsce.Wkrótce przybyli na miejsce policjanci na służbie, którzy podczas przeszukania samochodu, odnaleźli aż 40 gramów narkotyku. 27-latek odpowie przed sądem za posiadanie środków odurzających oraz kierowanie pod wpływem narkotyków.Grozi mu kara do 3 lat więzienia, wysoka grzywna oraz zakaz kierowania pojazdami.Źródło: lublin.policja.gov.pl
16 kwietnia, około 6:36 doszło do tragicznego wypadku w miejscowości Mierzęcice (woj. śląskie). Na drodze S1, między węzłami Lotnisko i Mierzęcice zderzyło się ze sobą pięć pojazdów. W zdarzeniu brał udział samochód osobowy z przyczepą kempingową (uszkodzenia pojazdu są tak poważne, że początkowo zakładano, że był kamperem) oraz dwa auta osobowe i dwie ciężarówki. Osiem osób zostało rannych. Zginęło trzymiesięczne niemowlę i jego matka.>Około 6:36, przed wiaduktem na DK78, kierowca forda galaxy z przyczepą campingową nagle zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z jadącą z naprzeciwka ciężarówką. Następnie w osobówkę wjechało auto ciężarowe, bus i kolejny samochód osobowy.Z przyczepy kempingowej holowanej przez forda kompletnie nic nie zostało.
Autostrady bez ograniczeń prędkości to mokry sen wielu polskich kierowców. Rząd uważa, że nie dorośliśmy jeszcze do takich przywilejów. Wydaje nam się, że w tej kwestii może mieć akurat rację.Co roku na polskich drogach przez nadmierną prędkość giną setki osób. Wielu kierowców twierdzi jednak, że na prostej i szerokiej autostradzie szybka jazda jest absolutnie bezpieczna.Wszyscy wielbiciele „jazdy do odcięcia” muszą wybrać się za naszą zachodnią granicę, aby przetestować możliwości swoich samochodów. Mało kto jest jednak przygotowany na to, co może się wydarzyć na niemieckim Autobahnie.Zobacz także: Subaru staje do wyścigu z Lamborghini. Kierowca supersamochodu był bez szans - WideoKierowca TIR-a był w szoku, gdy wyprzedziła go CorvettePrzy okazji przypominamy, że mit o autostradach bez limitów prędkości jest tylko w części prawdą. Na większości odcinków niemieckich dróg panują ograniczenia, a „depnąć” można na konkretnych odcinkach.Wielu kierowców uznaje jazdę z prędkością 200+km/h za szybką. Tymczasem na Autobahnie spotkać można supersportowe auta, które gnają „ile fabryka dała". W ich oczach nasze „sportowe” E46 jadące 216 km/h budzi jedynie politowanie.
Wiele wskazuje na to, że praca w myjni jest pełna pokus - często słyszy się o pracownikach, którym zabrakło silnej woli, aby oprzeć się mytym supersamochodom. Przynajmniej raz w miesiącu ultradrogie auto klienta zostaje rozbite na krawężniku/rondzie/latarni przez pracownika myjni.