Kierowcy w Polsce do najbardziej przepisowych na pewno nie należą. Nagminne łamanie prędkości to jedno, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że jadą zbyt szybko. Problem jest z innym wykroczeniem, który wielu popełnia nagminnie.Autor kanału Autowizja nagrał film o kierowcach, którzy prawdopodobnie nieświadomie, ale nagminnie łamią przepisy i utrudniają ruch. Chodzi o kierowców, którzy jadą cały czas środkowym pasem, mimo tego, że prawy jest wciąż wolny. Nagranie pokazuje kilka takich przypadków na odcinku zaledwie kilku kilometrów.
Fotoradary w Polsce należą do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Pojawił się już raport z 2020 roku. Rekordzista przekroczył dopuszczalną prędkość o 142 km/h.Fotoradary od lat są postrachem piratów drogowych. Mimo wyraźnych oznaczeń, wielu przekraczających prędkość ich nie zauważa i szybko zostaje ukarana za swoją brawurę. Według informacji ITD, w 2020 roku urządzenia do pomiaru prędkości wykryły 1,37 mln naruszeń przepisów.
Przepisy ruchu drogowego w Polsce nie są zbytnio przestrzegane. Wielu kierowców przekracza prędkość, nie zatrzymuje się na znaku STOP, czy zielonej strzałce. Chyba że znajdą się akurat w zasięgu wzroku policji.Jak wiadomo, gdy tylko przy drodze znajdzie się policyjny patrol, nagle wszyscy zaczynają przestrzegać przepisów ruchu drogowego. Jadą 50 km/h w terenie zabudowanym i są przykładnymi obywatelami. Oczywiście, gdy tylko stracą funkcjonariuszy z zasięgu wzroku, wciskają gaz do dech i dalej łamią przepisy. To nagranie dowodzi, że do uspokojenia ruchu wcale nie trzeba policjantów, a przynajmniej takich prawdziwych.
Wypadek na Lubelszczyźnie, pieszy został śmiertelnie potrącony. Do zdarzenia doszło poza terenem zabudowanym. Ofiara nie miała odblasków.Pieszy zginął w wyniku wypadku, który miał miejsce 21 kwietnia na drodze krajowej numer 19 w miejscowości Kolonia Sobieszczany (woj. lubelskie). Jak ustaliła policja, kierowca jechał fordem mondeo w kierunku Kraśnika. Pieszego potrącił niedaleko skrzyżowania w rejonie Kłodnicy Górnej.
BMW wjechało na skrzyżowanie mimo czerwonego światła. Skończyło się oczywiście stłuczką. Do tego uszkodzone zostało auto osoby trzeciej.Jak widać na nagraniu, kierowcy zaczęli hamować przed skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną. Wszyscy poza jednym skręcającym w prawo (prawdopodobnie miał zieloną strzałkę i powinien się przedtem zatrzymać) i kierowcy BMW. W efekcie doszło do kolizji.
Zwierzęta na drodze potrafią zaskoczyć niejednego kierowcę. Pół biedy jeśli dostrzeżemy je z daleka. Gorzej, jak wybiegnie nam wprost przed maskę.Przed dzikimi zwierzętami na drodze ostrzega nas znak ostrzegawczy A-18b, z czarnym konturem sarny. Wielu kierowców nie zwraca jednak na niego uwagę i jedzie "ile fabryka dała". Na szczęście nagrywający nie pędził i nie potrącił stada saren jadącego drogą.
Kobieta na rowerze została zatrzymana przez policję. Zgłoszono, że porusza się płatnym odcinkiem autostrady. Teraz odpowie przed sądem.Rower nie jest odpowiednim środkiem transportu na autostradę, co do tego nie ma wątpliwości. Chyba nie zdawała sobie z tego sprawy pewna kobieta, która wjechała na odcinek trasy A4 w stronę Krakowa (woj. małopolskie). Jakby tego było mało, wjazd na tę część drogi był płatny.
Ta kolizja wyglądała poważnie, a spowodował ją tylko jeden błąd kierowcy dostawczaka. W efekcie zderzenia uszkodzone zostały aż cztery pojazdy, w tym ciężarówka. To cud, że wszyscy przeżyli.Do kolizji doszło 15 kwietnia, na drodze krajowej numer 60 w Ostrowie Mazowieckiej. Kierowca audi zatrzymał się przed skrzyżowaniem, wrzucił kierunkowskaz i czekał na możliwość skrętu. Za nim stał kierujący autem marki KIA. Wtedy nadciągnął z tyłu dostawczak, którego kierowca najwyraźniej się zagapił.
Ten kierowca BMW nie popisał się ani zdrowym rozsądkiem, ani znajomością przepisów. Zajechał drogę nagrywającemu i jeszcze miał do niego pretensję. Później mścił się przez kolejne kilometry.Do eskalacji agresji drogowej ze strony kierowcy BMW doszło na Drodze Krajowej numer 46 w Częstochowie. Nagranie jest dosyć świeże, bo pochodzi z 16 kwietnia (piątek) bieżącego roku. Na samym początku filmu widać, jak BMW wyjeżdżając ze stacji benzynowej, zajeżdża drogę nagrywającemu.
Ograniczenie prędkości do 5 km/h, brzmi absurdalnie, ale i takowe znajdziemy w Polsce. Biorąc pod uwagę wyskalowanie licznika w aucie, trzymanie się ograniczenia jest niemal niemożliwe. Brakowało tylko fotoradaru.Ograniczenie prędkości do 5 km/h znajduje się w Czechowicach-Dziedzicach (woj. śląskie) na ulicy Pocztowej. Na drodze są również progi zwalniające, obok są domy, zapewne często chodzą tędy ludzie. Do tego przed samym kościołem, chodnik nie jest oddzielony krawężnikiem.Ograniczenie prędkości do 5 km/h. Czy da się go przestrzegać?Autor nagrania pisze, że wygląda to jakby "pchał" auto, a nie nim jechał, a prawdopodobnie i tak przekroczył dopuszczalną prędkość. Jak stwierdził, jechał około 10-20 km/h, ale trudno to stwierdzić, ze względu na możliwości GPS-a i prędkościomierza.Widać, że znak postawił urzędnik, który prawdopodobnie nigdy nie jeździł samochodem. Warto zaznaczyć, że znaczna większość liczników w autach jest wyskalowana tak, że najniższa prędkość na zegarach to 20 km/h, czasem zdarzają się takie ze skalowaniem do 10 km/h. Jak więc przestrzegać ograniczenia, jeśli nie zna się swojej prędkości?Na miejscu brakuje jedynie fotoradaru, który łapałby wszystkich, którzy przekroczą prędkość. Najlepiej takiego z niedużym marginesem błędu. Pieniądze z mandatów można by liczyć w nieskończoność, albo jeszcze lepiej, kierowcy przestaliby korzystać z tej drogi. Przynajmniej rzadziej można remonty robić.
Wypadek na autostradzie to niebezpieczna sytuacja, nie tylko ze względu na jego uczestników, ale także innych użytkowników drogi. Wielu może nie zauważyć zablokowanej trasy, samemu się rozbijając, tym samym tworząc karambol. Ten mężczyzna, choć miał dobre intencje, prawdopodobnie sam doprowadził do jeszcze większego karambolu.Ta sytuacja z autostrady wygląda wręcz surrealistycznie, jak wyrwana z filmu akcji (lub katastroficznego). Zaczyna się niepozornie. Autor filmu zbliża się do miejsca kolizji bądź wypadku, na poboczu stoi mężczyzna, który ostrzega go przed zablokowaną drogą. Z racji, że nagrywający nie jechał szybko, spokojnie wyhamował.
Opony są niezwykle ważne w bezpiecznej eksploatacji auta. Zaniedbanie kwestii ogumienia może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji, takich jak na nagraniu. Efekt aquaplaningu może nas zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie.Opony powinny być przede wszystkim adekwatne do pory roku, nie za stare i z odpowiednim poziomem bieżnika. Wszelkie odstępstwa od zasady stwarzają niepotrzebne ryzyko, a na drodze odpowiadamy nie tylko za swoje bezpieczeństwo, ale także innych uczestników ruchu. To nagranie pokazuje, czym się może skończyć brak odpowiedniego ogumienia.
Pijany kierowca chyba niespecjalnie przejął się Światowym Dniem Trzeźwości, obchodzonym w czwartek 15 kwietnia. Nie dość, że kierował autem niedopuszczonym do ruchu, to był jeszcze kompletnie pijany. Próbował nawet uciec policji.Do zdarzenia z udziałem pijanego kierowcy doszło w rejonie miejscowości Giłwy (woj. warmińsko-mazurskie). Policjanci w trakcie patrolu zauważyli, że kierowca auta terenowego jedzie całą szerokością drogi, do tego na ich widok znacznie przyśpieszył. Funkcjonariusze dali mu sygnał do zatrzymania się.
Tragiczny wypadek na Lubelszczyźnie. Kierowca busa najechał na leżącego na drodze cyklistę. Rowerzysty nie udało się uratować.Do wypadku doszło w piątek 16 kwietnia koło godziny 22.30 na drodze Zakrzew-Wierzchowiny w miejscowości Paskudy. Jak podaje policja, wydarzyło się to na nieoświetlonej drodze, oznaczonej jako teren niezabudowany.Wypadek śmiertelny. Na miejscu była prokuraturaKierowca busa marki Volkswagen LT, miał najechać na leżącego na jezdni mężczyznę z rowerem. 63-latek w wyniku odniesionych obrażeń zginął na miejscu. Obecnie nie podano, dlaczego mężczyzna leżał na jezdni i czy był pod wpływem alkoholu.>Z racji na ofiarę śmiertelną, na miejsce wyzwano przedstawiciela prokuratury. Wraz z nim policjanci przeprowadzili wstępne oględziny. Ciało 63-latka zostało zabrane do zakładu medycyny sądowej na przeprowadzenie sekcji zwłok.Jak informuje podkomisarz Anna Kamola z lubelskiej policji, 34-latek kierujący busem volkswagena był trzeźwy. Wiadomo również, że 63-letni rowerzysta nie miał odblasków. Przyczyny wypadku zostaną wyjaśnione w postępowaniu.
Pijany kierowca spowodował niegroźną kolizję, dzięki której wpadł w ręce służb. Mężczyzna miał 3 promile alkoholu i przewoził 14-letnie dziecko. Całe szczęście, że nie skończyło się to poważnym wypadkiem.Pijany kierowca wjechał 15 kwietnia w barierę energochłonną na Obwodnicy Trójmiasta na wysokości węzła Szadółki. Policjanci koło godziny 21 otrzymali zgłoszenie od świadków i straży miejskiej. Na miejsce wysłano policyjny patrol.
Kradzieże aut często są przeprowadzane metodą "na walizkę". Złodzieje wykorzystują nowe technologie, dzięki którym mogą odpalić auto bez wyłamywania zamków i stacyjki. Ci z technologią radzili sobie nieźle, ale powstrzymała ich prosta brama.Do próby kradzieży auta doszło jeszcze w grudniu 22 roku. Złodzieje obrali sobie na cel nie byle jakie auto, bo BMW M2. Samochód debiutował na rynku w 2015 roku, wciąż jest produkowany, a ceny nawet używanych egzemplarzy zaczynają się od kwoty ok. 150 tys. zł. >
Piesi od 1 czerwca otrzymali nowe uprawnienia, ale też nowe obowiązki. Jednak medialne przekazy mówią o "bezwzględnym pierwszeństwie pieszych". Takie uogólnienie może być jednak bardzo niebezpieczne, o czym świadczy sytuacja z nagrania.Zgodnie z nowelizacją ustawy Prawo o ruchu drogowym, od 1 czerwca piesi będą mieli pierwszeństwo "przy wchodzeniu na pasy" (więcej tutaj). Podczas przekraczania jezdni nie mogą natomiast używać komórek i innych urządzeń "rozpraszających percepcję".Z kolei kierowcy będą mieli obowiązek zmniejszenia prędkości, aby nie narazić pieszego wchodzącego na przejście i ustąpić mu pierwszeństwa. Co jednak najważniejsze, zarówno pieszy, jak i kierowca będzie miał obowiązek zachować szczególną ostrożność.Co to oznacza w praktyce? Że jedni i drudzy będą musieli uważać, bo nowe prawo wcale nie wyklucza "wtargnięć" na przejście. Wciąż nie można wchodzić na pasy bez upewnienia się, że bezpiecznie przekroczymy jezdnie, bo w ten sposób nie zachowujemy szczególnej ostrożności.Pierwszeństwo pieszych jeszcze nie weszło w życie. Niektórzy nawet o tym nie wiedząW tym przypadku pieszy wszedł na przejście, mimo nadjeżdżającego auta. Prędkość była jednak niska, kierowca był w stanie płynnie wyhamować. Z tym że zahamował za krzyżówką. Tu niestety szpila dla kierowcy, za zbyt późną reakcję.Pieszy jednak przestraszył się auta, które zatrzymało się przed przejściem dla pieszych. Zamiast po prostu przejść przez jezdnię, zdecydował się na kłótnię. Oczywiście na środku drogi.Listonosz zaczął powoływać się na nowe przepisy. Problem w tym, że wchodzą one dopiero od 1 czerwca.Kierowca zareagował równie żywiołowo i zwyzywał pieszego. Po opublikowaniu nagrania publicznie za to przeprosił, gdyż stwierdził, że jest "ofiarą nowych przepisów".- Nie uważam go za barana je**anego i cw**a pie***lonego, tylko za ofiarę nowych, wchodzących 1 czerwca (nie 1 kwietnia) przepisów, które wmawiają pieszym, że mogą wejść bez konsekwencji pod zbliżający się pojazd i nie muszą rozglądać się, czy przejście przez jezdnię jest bezpieczne - pisał kierowca na nagraniu.W rzeczywistości to jednak nie "ofiara nowych przepisów", a bardziej ofiara narracji, która wokół nowego prawa narosła. Znowelizowana ustawa nie daje pieszym możliwości wkraczania na przejście bez upewnienia się, czy mogą to bezpiecznie zrobić.Brakuje w tej kwestii odpowiedniej kampanii informacyjnej od rządu. Do wejścia w życie nowych przepisów zostało jednak półtora miesiąca, może przez ten czas zobaczymy jakieś ruchy ze strony resortu infrastruktury.Źródło: Youtube Jacek Żytkiewicz