Piesi od 1 czerwca otrzymali nowe uprawnienia, ale też nowe obowiązki. Jednak medialne przekazy mówią o "bezwzględnym pierwszeństwie pieszych". Takie uogólnienie może być jednak bardzo niebezpieczne, o czym świadczy sytuacja z nagrania.Zgodnie z nowelizacją ustawy Prawo o ruchu drogowym, od 1 czerwca piesi będą mieli pierwszeństwo "przy wchodzeniu na pasy" (więcej tutaj). Podczas przekraczania jezdni nie mogą natomiast używać komórek i innych urządzeń "rozpraszających percepcję".Z kolei kierowcy będą mieli obowiązek zmniejszenia prędkości, aby nie narazić pieszego wchodzącego na przejście i ustąpić mu pierwszeństwa. Co jednak najważniejsze, zarówno pieszy, jak i kierowca będzie miał obowiązek zachować szczególną ostrożność.Co to oznacza w praktyce? Że jedni i drudzy będą musieli uważać, bo nowe prawo wcale nie wyklucza "wtargnięć" na przejście. Wciąż nie można wchodzić na pasy bez upewnienia się, że bezpiecznie przekroczymy jezdnie, bo w ten sposób nie zachowujemy szczególnej ostrożności.Pierwszeństwo pieszych jeszcze nie weszło w życie. Niektórzy nawet o tym nie wiedząW tym przypadku pieszy wszedł na przejście, mimo nadjeżdżającego auta. Prędkość była jednak niska, kierowca był w stanie płynnie wyhamować. Z tym że zahamował za krzyżówką. Tu niestety szpila dla kierowcy, za zbyt późną reakcję.Pieszy jednak przestraszył się auta, które zatrzymało się przed przejściem dla pieszych. Zamiast po prostu przejść przez jezdnię, zdecydował się na kłótnię. Oczywiście na środku drogi.Listonosz zaczął powoływać się na nowe przepisy. Problem w tym, że wchodzą one dopiero od 1 czerwca.Kierowca zareagował równie żywiołowo i zwyzywał pieszego. Po opublikowaniu nagrania publicznie za to przeprosił, gdyż stwierdził, że jest "ofiarą nowych przepisów".- Nie uważam go za barana je**anego i cw**a pie***lonego, tylko za ofiarę nowych, wchodzących 1 czerwca (nie 1 kwietnia) przepisów, które wmawiają pieszym, że mogą wejść bez konsekwencji pod zbliżający się pojazd i nie muszą rozglądać się, czy przejście przez jezdnię jest bezpieczne - pisał kierowca na nagraniu.W rzeczywistości to jednak nie "ofiara nowych przepisów", a bardziej ofiara narracji, która wokół nowego prawa narosła. Znowelizowana ustawa nie daje pieszym możliwości wkraczania na przejście bez upewnienia się, czy mogą to bezpiecznie zrobić.Brakuje w tej kwestii odpowiedniej kampanii informacyjnej od rządu. Do wejścia w życie nowych przepisów zostało jednak półtora miesiąca, może przez ten czas zobaczymy jakieś ruchy ze strony resortu infrastruktury.Źródło: Youtube Jacek Żytkiewicz
Ograniczenie prędkości w zależności od masy auta brzmi dosyć absurdalnie. Jednak na taki pomysł wpadła francuska partia zielonych. Przepis objąłby nie tylko ciężarówki, ale nawet auta osobowe.Ograniczenia prędkości według francuskich zielonych, dotyczyłoby aut do 1500 kg. Takie pojazdy mogłyby jechać maksymalnie 90 km/h na autostradzie. Jak podaje portal Autoblog, auta powyżej tej granicy zostały uznane za "transport ciężki". Wygląda więc na to, że osoby, które wyszły z tą propozycją, nie mają zielonego pojęcia o realiach współczesnej motoryzacji.Obecnie wiele aut osobowych waży ponad 1500 kilogramów. Wśród nich są choćby SUVy, czy duże sedany. Granicę tę może przekroczyć nawet nowy mercedes klasy C, który w zależności od silnika i wyposażenia waży od 1395 kg do 1550 kg.Auta, które nie ważą więcej niż 1500 kg, mogłyby jechać na autostradzie maksymalnie 110 km/h. Czyli jeśli miałbyś lżejsze auto, mógłbyś jeździć szybciej niż inni kierowcy osobówek, których samochód waży np. 100 kilogramów więcej.
Do zdarzenia doszło w ubiegły piątek, 9 kwietnia, w Szprotawie (woj. lubuskie). Funkcjonariusz policji referatu kryminalnego z Komisariatu Policji w Szprotawie, podczas dojazdu do miejsca pełnienia służby zauważył kierującego samochodem marki Renault poszukiwanego 24-latka.Policjant zaalarmował kolegów na służbie, którzy niedługo później zjawili się na miejscu. Kierowca był podejrzewany o udział w kradzieży z włamaniem- "Mężczyzna był poszukiwany w sprawie kradzieży z włamaniem do piwnicy" - powiedział serwisowi polsatnews.pl sierżant Arkadiusz Szlachetko z Komendy Powiatowej Policji w Żaganiu. 24-latek miał też na koncie kilka wcześniejszych przestępstw. Podczas próby zatrzymania renault twingo gwałtownie ruszyło i potrąciło funkcjonariusza. Do zdarzenia doszło w ubiegły piątek, 9 kwietnia. Poszukiwany cofnął pojazd i utknął na skarpie rzeki BóbrNie mając innej drogi ucieczki, otworzył drzwi i wskoczył w nurt. Mężczyzna za wszelką cenę chciał uniknąć zatrzymania - dlatego wskoczył do rzeki i postanowił uciec wpław przed wymiarem sprawiedliwości. Zobacz także: Subaru staje do wyścigu z Lamborghini. Kierowca supersamochodu był bez szans - Wideo W pozostawionym pojeździe funkcjonariusze znaleźli susz roślinny Po krótkim pościgu został zatrzymany przez byłego policjanta, który przypadkowo przebywał w pobliżu i widział zaistniałą sytuację.24-latek usłyszał zarzuty niezatrzymania się do kontroli drogowej, kradzieży z włamaniem, czynnej napaści na funkcjonariusza oraz posiadania środków odurzających. Grozi mu kara do 10 lat więzienia. Sąd Rejonowy w Żaganiu zastosował wobec 24-latka środek zapobiegawczy w postaci aresztu na okres trzech miesięcy.Źródło: PolsatNewsWidziałeś coś nietypowego na drodze? Koniecznie napisz do nas na adres: [email protected] - to portal poświęcony motoryzacji, temu, co dzieje się na polskich drogach i Wam - kierowcom. Dodaj nas do ulubionych w przeglądarce. Masz ciekawy temat? Napisz na [email protected] lub daj nam znać na facebookowym profilu zDrogi.plArtykuły polecane przez redakcję zDrogi.plPrzerażający wypadek. TIR wpadł w poślizg i uderzył w osobówkę - WideoAuto spadło z podnośnika. Prosto na trzech mechaników - WideoKierowca BMW jechał zdecydowanie za szybko. Zaliczył efektowny lot - Wideo
Kompletnie pijany 24-latek z Wrześni wsiadł za kółko i próbował wyjechać z parkingu. Nieodpowiedzialny kierowca nieporadnie manewrując swoją hondą zniszczył stojące w pobliżu pojazdy.Niepokojące hałasy zwróciły uwagę jego sąsiadów - jeden z nich chwycił za telefon i nagrał wyczyny mężczyzny. Do zdarzenia doszło 12 kwietnia około godziny 20:00.Mężczyzna miał problem z opuszczeniem parkingu. Rozbijał stojące obok pojazdy24-latek dokonał poważnych zniszczeń na jednym z osiedli przy ulicy Gdańskiej we Wrześni (woj. wielkopolskie). O zdarzeniu zaalarmowano policjantów z Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji.Mieszkańcy podali rysopis sprawcy i poinformowali, że doprowadził do kilku kolizji z ogrodzeniem i innymi samochodami. Mężczyzna ostatecznie uderzył w dom przy ul. Gdańskiej, a po wszystkim uciekł pieszo z miejsca wypadku.Zobacz także: Subaru staje do wyścigu z Lamborghini. Kierowca supersamochodu był bez szans - WideoPrzybyły na miejsce patrol zastał dwie uszkodzone Hondy: Civic oraz Accord24-latek niedługo później został zatrzymany na ulicy Kwidzyńskiej. Mieszkaniec Wrześni został poddany badaniu alkomatem, które wykazało, że miał ponad 1,8 promila alkoholu we krwi, a stężenie alkoholu jeszcze rosło.Mężczyzna trafił do Szpitala Powiatowego we Wrześni, gdzie pobrano mu krew do dalszych badań. Przy okazji policjanci odkryli, że 24-latek nie miał uprawnień do kierowania pojazdami. Następnie policjanci wzięli się za ustalenie osób, które materialnie ucierpiały w tym zdarzeniu. Okazało się, że 24-latek swoją Hondą Accord krążył między ulicą Pilską a Gdańską.Mężczyzna łącznie uszkodził cztery pojazdy: dwie Hondy Civic, Fiata Punto i Volkswagena Tourana. Ponadto, przy ulicy Gdańskiej oraz Grunwaldzkiej, zniszczył ogrodzenia dwóch posesji przy ulicy Gdańskiej oraz Grunwaldzkiej.Mężczyzna za jazdę pod wpływem alkoholu oraz spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym odpowie przed sądem.Mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu , opublikował na Twitterze nagranie z tego zdarzenia.
Policjanci zatrzymali auto marki BMW, które gnało drogą ze Skrzyszowa do Szynwałdu z prędkością 143 km/h. To stanowczo więcej, niż jest dozwolone w terenie zabudowanym. Za kierownicą pojazdu siedział 21-letni mieszkaniec gminy Ryglice.Funkcjonariusze z nieoznakowanego radiowozu w trakcie kontroli drogowej odkryli, że auto, którym się poruszał, miało niesprawne światło stopu oraz kompletnie łyse opony na przedniej osi.Policjanci zapytali kierowcę, dlaczego nie szanuje swojego ani cudzego życia. Odpowiedź 21-latka raczej funkcjonariuszy zaskoczyła.Mężczyzna zdradził, że po prostu lubi taki styl jazdy i w pełni świadomie podejmuje ryzyko. Jego koledzy też nie mają nic przeciwko szybkiej jeździe.Zobacz także: Subaru staje do wyścigu z Lamborghini. Kierowca supersamochodu był bez szans - WideoKierowca prędko nie wróci za "kółko"Kontrola zakończyła się odebraniem prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego, mandatem oraz 14 punktami karnymi. Czy sprawi to, że kierowca zacznie w przyszłości jeździć zgodnie z przepisami?21-latek jechał prędkością 143 km/h w terenie zabudowanym, więc liczył się z możliwością utraty uprawnień.W BMW, poza 21-letnim kierowcy, znajdowało się czterech pasażerów. Jeden z nich nie miał zapiętych pasów. To, w połączeniu z prędkością pojazdu, mogło doprowadzić do tragedii. Właściciel BMW został ukarany mandatem w wysokości 1000 zł, 14 punktami karnymi oraz stracił prawo jazdy na trzy miesiące. Może, dzięki tej karze, 21-latek w przyszłości zastanowi się, nim złamie przepisy.
Policjanci z oświęcimskiej grupy Speed, którzy patrolowali ulice w Kętach, dostrzegli gnające na złamanie karku Audi. Postanowili przeprowadzić mierzenie prędkości - wynik 118 km/h nie pozostawiał funkcjonariuszom wyboru.Policjanci wezwali mężczyznę, który przekroczył niemal 70 km/h prędkość w terenie zabudowanym, do zatrzymania pojazdu. Kierowca nie zatrzymał się i postanowił zgubić funkcjonariuszy. W trakcie ucieczki łamał kolejne przepisy.W trakcie pościgu mężczyzna zebrał 17 punktów karnych i pożegnał się z prawem jazdy, które odebrał raptem rok wcześniej.`Jeleń wtargnął na drogę w czasie przejażdżki. Motocyklista wystrzelił jak z procy - WideoCzytaj dalej
Dość niecodzienny finał miała kontrola drogowa na ulicy Krakowskiej w Kielcach. Policjanci ze specgrupy „Speed” w czwartkowe przedpołudnie (4 marca) zatrzymali do kontroli srebrnego Volkswagena Borę.Uwagę funkcjonariuszy zwróciło to, że kierowca nie miał zapiętych pasów i... rozmawia przez komórkę.W trakcie kontroli wyszły kolejne przewinienia 62-latka. Szybko okazało się, że mężczyzna prowadzi, choć ma cofnięte uprawnienia.W trakcie sprawdzania pojazdu w policyjnych systemach wyszło na jaw, że Volkswagen miał tablice rejestracyjne należące do innego pojazdu. W rozmowie z policjantami 62-latek zdradził, że założył „blachy” z auta małżonki, ponieważ jego samochód miał obowiązkowego ubezpieczenia oraz aktualnych badań technicznych.O nietypowym wyniku kontroli poinformował sierżant sztabowy Maciej Ślusarczyk z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Do zdarzenia doszło w miejscowości Dubicze Cerkiewne (Podlaskie). Kierujący Daewoo Matizem 45-latek wsiadł za kółko, pomimo sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Jakby tego było mało - miał 3 promile alkoholu w organizmie.
58-letni kierowca nie miał maseczki ochronnej, gdy wysiadał z samochodu na jednej ze stacji paliw znajdujących się w Grajewie (woj. podlaskie).Mężczyzna zwrócił tym uwagę patrolujących rejon policjantów, którzy postanowili z nim porozmawiać. W trakcie kontroli wyszło na jaw, że mężczyzna prowadził auto pod wpływem alkoholu. Teraz grożą mu nawet 2 lata więzienia.
Policjanci z Tarnowskich Gór zatrzymali 22-latka, który uciekając swoim BMW, próbował zepchnąć policyjny radiowóz do rowu. W trakcie ucieczki uderzył też w inny pojazd funkcjonariuszy. - "Kierowca był pod wpływem narkotyków" - podkreśla komenda.Jadący nieoznakowanym radiowozem funkcjonariusze z Tarnowskich Gór, zauważyli BMW gnające z nadmierną prędkością. Policjanci włączyli sygnały dźwiękowe oraz świetlne i ruszyli w pościg za samochodem.
Ostatnio dużo mówi się o tym, że kary w Polsce są dla piratów drogowych nie dość bolesne. Zarówno mandat w wysokości 500 zł, jak i zakaz prowadzenia pojazdów, nie zniechęca kierowców do łamania przepisów.Mało tego! Nawet jeśli kierowcy tracą uprawnienia, to dalej jeżdżą po drogach - z tą różnicą, że robią to ostrożniej, aby nie dać się złapać.
Ciężko uwierzyć w to, że rowerzysta z Lublina nawet przez moment nie bał się o swoje życie, jadąc drogą ekspresową. Na trasie panowało ograniczenie do 120... a wszyscy wiemy, że wielu kierowców traktuje to jedynie jako niezobowiązującą sugestię.Przypomnijmy, że na drogę ekspresową nie można wjechać również motorowerem, ani ciągnikiem rolniczym. Przepisy ruchu nie obowiązują jednak rowerzystów. Mężczyzna 15 lutego wybrał się w trasę drogą ekspresową, między węzłami Lublin Felin i Lublin Tatary. Przejazd uchwyciły kamery monitoringu.
Na krajowej „ósemce” doszło do skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Obywatel Litwy, który prowadził ogromnego TIR-a, wyprzedzał ciąg pojazdów w niedozwolonym miejscu. Na szczęście świadkami sytuacji byli funkcjonariusze z podlaskiej grupy „Speed".Do zdarzenia doszło w czwartek (4 marca), około godziny 11, na trasie pomiędzy Białymstokiem a Augustowem. Kierujący TIR-em Litwin, w miejscowości Podcisówek, postanowił wyprzedzić ciąg pojazdów pomimo obowiązującego w tym miejscu zakazu.
Na drodze krajowej nr 45 w Janowie doszło do wypadku wozu lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej. Strażacy jechali na akcję, gdy doszło do zderzenia z samochodem dostawczym marki Volkswagen, którym kierował 63-latek. Wskutek wypadku wóz ochotników dachował.
Ostatnio wspominaliśmy, że (przynajmniej teoretycznie) kobiety zachowują się „za kółkiem” bardziej odpowiedzialnie od mężczyzn. Zaprzeczeniem tej tezy zajęła się jednak pewna 37-latka z Koła (Wielkopolskie), która postanowiła odebrać swoją 10-letnią córkę z korepetycji... mając niemal 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.Nieodpowiedzialnej matce grozi kara nawet do 2 lat pozbawienia wolności. Jej sprawą zająć się mogą również inne instytucje, które ocenią, czy życie i zdrowie dziecka nie były zagrożone.
O tym, że motoryzacja idzie w złą stronę, wiemy nie od dziś. O ile w redakcji nie jesteśmy zwolennikami „elektryków”, o tyle musimy przyznać, że postępy w dziedzinie bezpieczeństwa są jak najbardziej "na plus".O tym, jak zachowuje się archaiczna konstrukcja w trakcie kolizji, przekonał się właściciel dostawczego Żuka, który zderzył się z całkiem współczesnym Mitsubishi Outlanderem.Przyczyną zdarzenia było nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu. W wyniku zdarzenia jedna osoba została ranna i trafiła do szpitala.
10 marca doszło do, delikatnie mówiąc, nietypowego zdarzenia, w wyniku którego Ukraina straciła myśliwiec MIG 29. Winnym okazał się kapitan armii, który po alkoholu wsiadł do swojego volkswagena tourana i... wjechał w samolot.Ukraińskie Dowództwo Sił Powietrznych oficjalnie potwierdziło incydent, do którego doszło na wojskowym lotnisku. W wyniku uderzenia spłonął myśliwiec MIG 29.
Nagranie pojawiło się jakiś czas temu na Reddicie i zebrało od tamtej pory ponad 5 tysięcy komentarzy, w których podzieleni internauci kłócą się nad tym, czy bohater otrzymał stosowną nauczkę.Według informacji podanych w opisie akcja filmu rozgrywa się na ulicach Chicago. Pewien mężczyzna postanowił uatrakcyjnić sobie dzień, rzucając kamieniami w przejeżdżające samochody. Nie trzeba tłumaczyć, dlaczego był to kiepski pomysł.
„Patrz w lusterka, motocykle są wszędzie” - fraza równie oklepana, co prawdziwa. Oczywiście w wojnie pomiędzy kierowcami a motocyklistami każda strona ma trochę racji. Z jednej strony samochody, które zmieniają pasy bez zwracania uwagi na jednoślady... z drugiej motocykliści wciskający się w każdą wolną lukę i „wyskakujący znienacka".Wypadek w słoneczny dzień przy małym ruchu - kobieta musiała być zajęta czymś innym niż prowadzenie pojazdu
Ubiegł nas autoblog, ale liczymy, że część z was jeszcze o tym nie słyszała. Na portalu dupont registry pojawiła się nietypowa oferta sprzedaży starego Volvo V70.Co w niej nietypowego? Przeczytaliście pewnie tytuł artykułu, więc wiecie. Volvo trafiło na sprzedaż za 20 milionów dolarów. Możecie skończyć czytać... ale czy na pewno?Najciekawsze jest to, że Volvo ma szanse sprzedać się za te 20 milionów. Jakim cudem?Czy tak wygląda szwedzkie kombi za 20 milionów dolarów? Właścicielowi nawet nie chciało się umyć pojazduPoczciwy kanciak ma wyjątkowe tablice rejestracyjne - i nie są to podróbki. Na szwedzkim kombi znajdują się żółte blachy z niebieskim napisem „New York".Pod koniec lat 70. XX wieku stan Nowy Jork wprowadził możliwość zamawiania niestandardowych tablic rejestracyjnych, które mogły zawierać do ośmiu znaków (wcześniej mogło być ich maksymalnie sześć).
Na popularnym kanale YouTube - Stop Cham pojawiło się nagranie potencjalnie niebezpiecznego zdarzenia drogowego. Kierujący volkswagenem golfem zagapił się i uderzył rozpędzonym autem w krawężnik.Do zdarzenia doszło na ul. Rokicińskiej - autor nagrania, jadąc w kierunku centrum, tuż przy zjeździe w ul. Wałową nagrał czerwonego hatchbacka, jadącego prawym pasem.
Do scen rodem z filmu akcji doszło w niedzielę (14 marca) w okolicach Wałbrzycha. Około 8:30 funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Wałbrzychu zauważyli jadący z nadmierną prędkością samochód osobowy. Postanowili zatrzymać pojazd do kontroli drogowej - włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe.
Zjawisko "szeryfowania" znane jest na całym świecie. Pod każdą szerokością geograficzną znaleźć można kogoś, kto wszelkimi dostępnymi środkami będzie nauczał innych kierowców prawidłowego poruszania się po drogach. W Polsce zwykle mamy do czynienia z blokowaniem kończącego się pasa - bo za jazdę "na suwak" grozi przecież kryminał.Czasem zdarzają się jednak kierowcy, którzy ryzykują swoje życie, aby dać komuś nauczkę - nie zawsze jednak zdają sobie z tego sprawę. Jak nazwać nagłe hamowanie autem osobowym przed kilkunastotonową ciężarówką? W takiej sytuacji możemy mieć do czynienia jedynie z samobójcą, lub idiotą bez wyobraźni. Niech każdy sam oceni, do kogo bliżej było bohaterowi poniższego nagrania.