Kierowca sądził, że celowo zajechano mu drogę. Zatrzymał drugiego kierującego na lewym pasie i wyszedł na "pogawędkę" na środku drogi. Trzeci kierowca uświadomił go, kto był naprawdę winny.Czasami kierowcom na drodze puszczają nerwy. Nawet jeśli ktoś nas zdenerwuje, zwykle lepiej po prostu machnąć ręką niż doprowadzać do eskalacji agresji, zwłaszcza na środku drogi. W tym przypadku mogło dojść do rękoczynów i oberwałby niewinny kierowca.
Kierowca BMW serii 1 niemal doprowadził do tragedii. Z impetem wjechał na przejście dla pieszych, łamiąc przepisy. Dziecko uskoczyło w ostatniej chwili.Kierujący BMW dopuścił się kardynalnego błędu, na który nie powinien pozwolić sobie żaden uczestnik ruchu. Wyprzedzał przed przejściem dla pieszych, gdy kierowca przed nim zatrzymał się, aby wpuścić na jezdnię dziecko. Niewiele brakowało do wypadku.
Starszy kierowca przez swoje zapominalstwo spowodował kolizję. To jednak niejedyny jego występek. Po przyjeździe na miejsce policji zabrano mu prawo jazdy.Starsi kierowcy budzą nieco kontrowersji. Niektórzy uważają, że od pewnego wieku nie powinno się wsiadać za kierownicę, są też zwolennicy okresowych badań dla seniorów. Obecnie w Polsce prawo jazdy jest wydawane czasowo, ale osoby ze starszych roczników mają je bezokresowo. Jak widać na nagraniu, niektórzy powinni sobie odpuścić wsiadanie za kierownicę.
Raczej nikt nie chciałby mieć na drodze kolizji z ciężarówką. Kilkudziesięciu tonowy pojazd może zgnieść auto jak puszkę. Mimo to zdarzają się ryzykanci, którzy próbują je wyhamować, zwykle z marnym skutkiem.Ciężarówki niewątpliwie budzą respekt na drodze i kierowcy osobówek raczej wolą trzymać od nich odpowiedni dystans. Zarówno czołówka, uderzenie w tył, jak i wjazd pod naczepę mogą się kończyć kalectwem lub śmiercią. Ten kierowca postanowił zaryzykować i próbował wyhamować ważący przynajmniej kilkadziesiąt ton zestaw.
Przejazd kolejowy nie jest miejscem na ryzykowne zachowania. Zamknięte rogatki powinny stanowić dla nas jednoznaczny sygnał. Jednak niektórzy kierowcy zachowują się, jakby nie zdawali sobie sprawy z wagi zagrożenia.Przejeżdżając przez przejazd kolejowy, powinniśmy zachować szczególną ostrożność. Zwolnić do prędkości, która pozwoli nam się rozejrzeć, a jeśli przed przejazdem stoi znak STOP, to się zatrzymać. Jednoznacznym sygnałem powinny być dla nas zamknięte rogatki. Dopóki się nie podniosą, nie można wjeżdżać na torowisko. Jak jednak widać na nagraniu, nie wszyscy potrafią się do tego dostosować.
BMW E36 już od dłuższego czasu jest popularnym autem wśród amatorów driftu. Niestety, nie wszyscy ćwiczą kontrolowany poślizg w bezpiecznych warunkach. Ten kierowca nieomal potrącił rowerzystę.BMW E36 jak to starsza "bawarka", ma napęd na tylną oś, co daje kierowcy sporo satysfakcji z jazdy. Oczywiście jak to w takich autach bywa, na łukach drogi aż kusi, żeby wejść w poślizg. Jednak na drogach publicznych lepiej powstrzymywać takowe zapędy, bo może się to źle skończyć.
Autostrada nie jest miejscem ani dla pieszych, ani dla rowerzystów. Prędkości na niej rozwijane są śmiertelnie niebezpieczne dla niechronionych uczestników ruchu. Niektórym to jednak nie przeszkadza, czym stwarzają zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też innych.Na autostradach kierowcy muszą mieć cały czas rękę na pulsie. Gwałtowne hamowanie, czy niespodziewane manewry mogą doprowadzić nawet do karambol i w efekcie groźnych wypadków. W tym przypadku dwóch najpewniej pijanych pieszych doprowadziło do skrajnie niebezpiecznej sytuacji.
Motocyklista spokojnie przejeżdżał przez rondo. Nagle wpadł w poślizg i spadł z maszyny. Wszystko przez plamę oleju, którą większość kierowców się nawet nie zainteresowała.Motocyklista jechał na rondzie za innym kierującym jednośladem. Nie jechał szybko, nie szalał, ot zwyczajna jazda miejska. Jednak na jezdni rozlany był olej, który znacznie zmniejszył przyczepność opon. W efekcie motocyklista przewrócił się wraz z maszyną.
Dzieci przy jezdni powinny u każdego kierowcy zapalać czerwoną lampkę. Z racji na nieprzewidywalne zachowanie, lepiej zdjąć nogę z gazu i uważniej obserwować drogę. W tym przypadku udało się uniknąć tragedii.Dzieci bawiące się na ulicy, to widok, który na pewno pamięta sporo osób, które jeszcze 10-15 lat temu mieszkały na blokowisku, lub w mniejszej miejscowości. Obecnie jednak ruch samochodowy jest znacznie gęstszy (choć podobnie dzieci na dworze coraz mniej), ale nawet wtedy zdarzały się wypadki i niebezpieczne sytuacje. Takie jak na tym nagraniu.
Większość pieszych widząc wózek staczający się na jezdnię, natychmiast by zareagowała. Tak też było w tym przypadku. Z tym że w wózku była lalka, a całe zdarzenie było zainicjowane przez prankstera.Piesi w tej sytuacji nie tylko stracili nerwy, ale jeszcze narażali swoje życie i zdrowie. Wszystko tylko po to, żeby prankster mógł nagrać "żart" i wrzucić go później do sieci (na czym zresztą zarobi). Zainscenizował sytuację, w której wózek dziecięcy stacza się na jezdnię.