Pijany kierowca został zgłoszony na policję. Gdy funkcjonariusze go zatrzymali i przebadali alkomatem, złapali się za głowę. Sam przyznał, że wypił 30 piw.W popołudnie 31 maja mieszkaniec zgłosił policji w Białośliwu (woj. wielkopolskie), że widział podejrzanego kierowcę. Istniały podstawy, aby sądzić, że uczestnik ruchu prowadzi pod wpływem alkoholu. Na miejsce wysłano patrol mundurowych.
Kierowca Volvo jechał swoim tempem, nie wyglądało jednak na to, aby spowalniał ruch. To jednak nie spodobało się kierowcy dostawczaka, który najwyraźniej się śpieszył. Jednak, zamiast po prostu wyprzedzić i odpuścić, potraktował to jako coś osobistego.Oglądając nagranie, mogłoby się wydawać, że kierowca volvo niepotrzebnie okupuje lewy pas. Jeśli się jednak przyjrzymy, łatwo zauważyć, że kierujący wyprzedzał ciężarówkę. Według kierowcy dostawczaka robił to najwyraźniej za wolno, bo chwilę później doszło do niepotrzebnej eskalacji agresji drogowej.
Kierowca uniknął kolizji, gdy nie został wpuszczony na lewy pas. Najwyraźniej uraziło to jego dumę, bo później próbował go "nauczyć" hamując przed maską. Skończyło się kolizją i mandatem.Kierowca nagrywający to zdarzenie, zdecydował się na manewr wyprzedzania. Wykorzystał do tego lewy pas. Być może jechał nieco za szybko. Jednak to, co stało się później, nie usprawiedliwia w żaden sposób innego uczestnika ruchu.
Pożar samochodu to niewątpliwie nic ani przyjemnego, ani bezpiecznego. Do takowego doszło w Sosnowcu. Na szczęście nikogo nie było w środku.Pożar auta został zauważony przez kierowcę, który jechał ulicami Sosnowca (woj. śląskie). Uwagę kierującego zwrócił płomień widoczny z dużej odległości. Policja zjawiła się dosłownie kilka sekund po tym, jak nagrywający przyjechał na miejsce zdarzenia.
Przepisy ruchu drogowego zmieniają się już od jutra. Zgodnie z ustaleniami rządu, nowelizacja ustawy wchodzi w życie 1 czerwca. Od tego momentu kierowcy muszą bardziej uważać, zapominalscy mogą zostać ukarani mandatem.Przepisy ruchu drogowego co jakiś czas przechodzą zmiany, ale tym razem nie jest to "kosmetyka". Od dawna postulowane poprawki skupiają się w założeniach na zwiększeniu bezpieczeństwa pieszych. Czy tak będzie w rzeczywistości? To będziemy mogli ocenić po kilku miesiącach funkcjonowania nowelizacji.
Autostrada nie jest odpowiednim miejscem na postój, ale awaria może przytrafić nam się dosłownie wszędzie. Ten kierowca miał sporo pecha, bo auto zepsuło się, gdy był na lewym pasie. To niestety skończyło się zderzeniem.Autostrada to wyjątkowo newralgiczny typ drogi. Wiele manewrów, które są akceptowane na "krajówkach", czy w mieście, na autostradach nie są dozwolone, ze względu na rozwijane wysokie prędkości. Dlatego też awarie na tego typu drogach potrafią być bardzo niebezpieczne.
Pijany kierowca stracił panowanie nad autem i zakończył przejażdżkę na płocie. Następnie próbował uciec z miejsca zdarzenia. Ucieczkę uniemożliwili mu świadkowie.Do incydentu z pijanym kierowcą doszło w środę 26 maja koło godziny 21:00 w Starogardzie Gdańskim. Do dyżurnego lokalnej komendy dotarło zgłoszenie o kolizji na ulicy Zielonej. Na miejsce skierowano patrol, po przyjeździe mundurowi zastali Nissana Micrę wywróconego na bok.
Rowerzysta nie przejmował się tym, że przy drodze znajdowała się ścieżka rowerowa. Jechał drogą, tym samym spowalniając ruch samochodowy. Tłumaczył się, że to dlatego, że jeździ powyżej 30 km/h. Rowerzysta jechał jezdnią, co w gruncie rzeczy nie byłoby żadnym problemem, gdyby nie jeden szczegół. Przy drodze znajdowała się dosyć szeroka ścieżka rowerowa. Co więcej, nawet nie z kostki, a z gładkiego asfaltu, który jest znacznie wygodniejszy dla rowerzysty.
Czarne BMW poganiało innych kierowców niebieskimi światłami i syreną. Problem w tym, że to na pewno nie był nieoznakowany radiowóz. Właściciel znalazł nie do końca legalny sposób na korki.Kierowca czarnego BMW albo lubi stroić sobie głupie żarty, albo brakuje mu cierpliwości w korkach. Zamontował w swoim aucie niebieskie lampy i dołożył syreny alarmowe. Jakby tego było mało, zaczął używać ich na drogach publicznych.
Kierowca BMW terroryzował innych kierowców, zajeżdżając im drogę i hamując przed maską. W ten sposób reagował na zajmujących lewy pas. W końcu komuś musiały puścić nerwy.Kierowca BMW wyglądał na conajmniej niezrównoważonego. Na nagraniu widzimy jak wjeżdża przed honde jadącą prawym pasem i zaczyna hamować. Później podobny manewr wykonuje wobec innego kierowcy. Jak pisze w opisie autor filmu, w ten sposób samozwańczy szeryf "rozstawiał" innych na ulicy.
Policja wraz z ITD przeprowadziła nietypowe zatrzymanie. Uwagę inspektorów zwrócił Fiat Punto, z którego wydobywały się gęste kłęby białego dymu. Okazało się, że mężczyźni w trakcie jazdy palili fajkę wodną.Policja zatrzymała dwóch mężczyzn, którzy zażywali narkotyki w trakcie jazdy. Co więcej, nawet się z tym specjalnie nie kryli. Dopiero gdy zorientowali się, że jedzie za nimi Inspekcja Ruchu Drogowego, zaczęli panikować. Chwilę później, do akcji dołączyli policjanci.
Rowerzyści od dawna chcieli zmian prawnych, które wymagałoby od kierowców zachowania większej odległości w trakcie wyprzedzania. Na początku maja złożono w Sejmie projekt. Ostatecznie został odrzucony.Rowerzyści mieli otrzymać nowe, korzystniejsze dla nich prawo. Jak podawał portal moto.pl, 5 maja został złożony poselski projekt zmian w ustawie Prawo o ruchu drogowym. Jego celem miało być zmienienie minimalnego dystansu, który kierowcy muszą zachować do wyprzedzania rowerzystów.
Rowerzysta wjechał na drogę ekspresową. Jego styl jazdy wskazywał na to, że jest pijany. Jakby tego było mało, poruszał się kradzionym rowerem.W czwartek 20 maja koło godziny 15, na komisariat policji w Świebodzinie wpłynęło zgłoszenie. Świadek twierdził, że drogą ekspresową S3 na odcinku Świebodzin - Sulechów, porusza się rowerzysta. Prawdopodobnie pod wpływem alkoholu, na co miał wskazywać jego styl jazdy.
Piesi od czerwca zyskają pierwszeństwo podczas wchodzenia na przejście. Prawdopodobnie jedyne co zmieni ten przepis, to sposób orzekania sądów przy wypadkach. Przy takich sytuacjach, na rzeczywistą poprawę bezpieczeństwa nie ma co liczyć.Piesi na tym nagraniu zbliżali się do przejścia przez jezdnię. Choć auto podjeżdżające do krzyżówki wyraźnie hamowało, nie zdecydowali się wejść na drogę. Chwilę odczekali, upewniając się, czy są bezpieczni i prawdopodobnie w ten sposób uratowali swoje życie i zdrowie.
Przejście dla pieszych to wyjątkowo newralgiczne miejsce na drodze. Dlatego tym bardziej piętnowane powinno być łamanie przepisów w jego obrębie. W tym wypadku doszło do samosądu, ale kierowca na całe życie zapamięta tę nauczkę.Przed przejściem dla pieszych właśnie zapaliło się czerwone światło, więc wszyscy kierowcy grzecznie stanęli przed krzyżówką. Niemal wszyscy, bo znalazł się jeden, który liczył na to, że zdąży przejechać, zanim na prostopadłej ulicy się zielone światło. Później gorzko pożałował swojego pośpiechu.
Na jadącym prawidłowo kierowcy, mercedes wymusił pierwszeństwo. Wtedy doszło do drobnej sprzeczki i wydawało się, że sprawa rozeszła się po kościach. Chwilę później obaj spotkali się ponownie i było już mniej przyjemnie.Do sprzeczki między kierowcami doszło w Radomiu. Na początku autor nagrania jadący prawidłowo miał nieprzyjemną sytuację z kierowcą mercedesa, który wymusił na nim pierwszeństwo. Warto jednak zaznaczyć, że nie miał szans zauważyć co dopiero skręcającego w ulicę autora nagrania.