Czy Golf musi być nudny? Najciekawsze odmiany popularnego kompaktu.
Policja niemalże przypadkowo złapała kierowcę, który jechał pod wpływem narkotyków. W trakcie kontroli miał wyjąć dokument tożsamości. Przypadkiem wypadła mu saszetką z marihuaną.Do zdarzenia doszło 8 lipca koło godziny 13 na ul. Rzgowskiej w Łodzi. Funkcjonariusze policji prowadzili kontroli pojazdów. Wtedy też zatrzymano Volkswagena Golfa IV, za którego kierownicą siedział 19-latek. Była to zwykła rutynowa kontrola, ale jak się okazało fatalna w skutkach dla kierowcy.
Kierowca Volkswagena Golfa jechał z wysoką prędkością i naginał przepisy, wyprzedzając w niedozwolonych miejscach. Nie udało mu się uniknąć kary.Volkswagen Golf wyprzedził nagrywającego z wysoką prędkością, kończąc manewr na ciągłej. Chwilę później podjął się wyprzedzania na skrzyżowaniu, przerywając podwójną ciągłą i naruszając strefę wyłączoną z ruchu. Długo jednak nie poszalał.
Volkswagen Golf tkwiący w barierkach nad rzeką na pewno nie należy do częstych widoków. Takowy mogli zobaczyć przechodnie i funkcjonariusze służb w Kowarach. Kierowca nieomal wylądował autem w wodzie.Volkswagen Golf IV został rozbity w wyjątkowo spektakularny sposób. 20-letni kierowca przez własny błąd, wbił się w barierki mostu i zawisnął tuż nad wodą. Miał ogromne szczęście, bo nic mu się nie stało. Policjant poza służbą pomógł mu wydostać się z pojazdu.
Kierowca volkswagena golfa jeździł po rampie kolejowej. W pewnym momencie przeoczył zjazd i z niej spadł. 18-latek wylądował w szpitalu.W czwartek 29 kwietnia, koło godziny 15:00 policja w Kętrzynie dostała zgłoszenie o kierowcy, który zaliczył dachowanie w okolicy rampy kolejowej w Drogosze. Na miejsce wysłano patrol policji oraz służby ratunkowe. Okazało się, że ranny został 18-letni kierujący.
Volkswagen Golf dosłownie robił "zadymę" na drodze. Z daleka wyglądało to tak, jakby coś się paliło. Później okazało się, że to "tylko" awaria auta.Ten Volkswagen Golf spokojnie mógłby posłużyć jako generator dymu na dużym koncercie (zakładając, że byłby odwołany przez pandemię). Zanim autor dotarł do prowodyra "zasłony dymnej", można by pomyśleć, że jakiś samochód spłonął na drodze.