Uber miał rozwiązać problem korków, ale się nie udało
Uber miał rozwiązać problem korków. Stał się czymś innym niż zakładano
Uber jednak zamiast być aplikacją stricte ridesharingową, stał się bardziej alternatywą dla taksówek. Gdy światowy dziś gigant powstawał, jego założyciel Garett Camp stwierdził, że wiele osób zrezygnuje z samochodu, bo będzie mogło dzielić się tymi kosztami z innymi. Z kolei niektórzy kierowcy świadcząc przewozy, mogliby obniżyć koszty użytkowania swojego auta.
Co więcej, Uber miał pozwolić na podróż z innymi osobami, które jechały w tym samym kierunku. To założenie działałoby podobnie do tego znanego z BlaBlaCar, tylko może przy mniejszym zasięgu i z kilkoma zmianami. Właśnie takie założenia Garetta Campa miały się przyczynić do zmniejszenia ilości aut w mieście.
`Jeleń wtargnął na drogę w czasie przejażdżki. Motocyklista wystrzelił jak z procy - WideoCzytaj dalej
Szybko jednak rzeczywistość zaczęła weryfikować Ubera. Na aplikacji można zarobić, więc szybko zaczęły powstawać firmy, które miały floty pojazdów wynajmowanych innym kierowcom. Ponadto taksówkarze zaczęli się niepokoić o konkurencję, która w przeciwieństwie do nich, nie zdawała kursów i nie musiała uzyskiwać licencji. W efekcie Uber z czasem zaczął funkcjonować jak globalna sieć taksówkarska.
Raczej nie taki był zamiar twórcy, ale sam Garett nie ma dużo powodów do narzekań, bo z czasem jego aplikacja zaczęła wypierać tradycyjne przewozy taksówkarskie. Jak wskazuje portal Autoblog powołując się na badania działu transportu hrabstwa San Francisco, w 2016 roku, dziennie za pośrednictwem aplikacji ridesharingowych wykonano ponad 170 tys. przejazdów, aż o dwanaście razy więcej niż taksówkami.
Uber działa w USA od 11 lat. Zmiany są w granicach błędu statystycznego
Uniwersytety w Szanghaju, Singapurze i Szanghaju przeprowadziły analizę 44 aglomeracji miejskich w USA. Okazało się, że z Ubera korzystają nie posiadacze aut, a głównie byli pasażerowi komunikacji miejskiej.
Od kiedy Uber pojawił się w zbadanych metropoliach o 9 proc. spadła ilość pasażerów korzystających z tzw. zbiorkomu. Do tego korki minimalnie wzrosły, bo 0,9 proc. Znacznie wydłużył się za to czas ich trwania, średnio o 4,5 proc. Faktycznie zmniejszyła się natomiast ilość aut, ale zaledwie o 1 proc.
Co ciekawe, gdy Uber trafiał na rynek, Amerykańska Narodowa Akademia Nauk przewidywała, że dzięki aplikacji, korki mogą zmaleć nawet o 40 proc. Ponadto ridesharing pozwoliłby zmniejszyć liczebność flot taksówkarskich o 30 proc.
Jak podaje Bloomberg, na Manhattanie taksówki wraz z Uberem stanowią 50 proc. wszystkich pojazdów na ulicach. Oczywiście, gdyby ich klienci jeździli swoimi autami, korki byłyby jeszcze większe.
Czy istnieje więc jakieś rozwiązanie problemu? W Polsce ktoś mógłby rzucić, że potrzeba lepiej rozbudowanej komunikacji miejskiej. Z tym że amerykańskie miasta mają ją dosyć rozwiniętą, więc to raczej nie w tym tkwi problem.
Konsumenci, podejmując wybory, kierują się zwykle bilansem zysków i strat. Jeśli koszty utrzymania auta są dla nich wysokie, lub ich priorytetem nie jest komfort, wybierają tańszą komunikację miejską. Gdy jednak otrzymali alternatywę w postaci Ubera, okazało się, że mogą jeździć w bardziej komfortowych warunkach, bez ponoszenia kosztów jak przy własnym aucie. Wybór był więc dla wielu oczywisty.
Źródło: Autoblog
`
Widziałeś coś nietypowego na drodze? Koniecznie napisz do nas na adres: [email protected] ===============================================================================================
zDrogi.pl - to portal poświęcony motoryzacji, temu, co dzieje się na polskich drogach i Wam - kierowcom. Dodaj nas do ulubionych w przeglądarce.__Masz ciekawy temat? Napisz na [email protected] lub daj nam znać na facebookowym profilu zDrogi.pl
Artykuły polecane przez redakcję zDrogi.pl
Motocyklista uderzył w znak drogowy i stracił nogę. Kompletna znieczulica świadków - Wideo
W dziesięć sekund rozbił klasyczne Ferrari o przydrożny mur - Wideo
Na estakadzie Kwiatkowskiego w Gdyni, spod naczepy ciężarówki wyskoczył mężczyzna
`