Sanitariusz przez kilka godzin woził martwą staruszkę w karetce. Był pod wpływem
W ubiegły czwartek, 1 lipca, we Wrocławiu kierowca karetki, Tomasz S., przez kilka godzin jeździł po mieście z pacjentką. Kobieta w międzyczasie zmarła, a ambulans dalej woził jej ciało. Nie wiadomo co w tym czasie się działo.
Tomasz S., który p rzez kilka godzin jeździł z martwą 83-letnią pacjentką między wrocławskimi szpitalami, usłyszał zarzut z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Na jaw wyszło, że mężczyzna był już wcześniej karany za narkotyki, a w zeszłym roku odbył karę więzienia.
Firma, która go zatrudniła, nie ma sobie nic do zarzucenia. Spółka Luxury Medical Care twierdzi, że nie ma możliwości sprawdzić historii kandydatów do pracy i polegać może wyłącznie na ich oświadczeniach.
W czwartek kobieta przyjechała na SOR przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, gdzie ją przebadano i zadecydowano, że powinna trafić na oddział zakaźny szpitala przy ul. Koszarowej. Pacjentka znalazła się w karetce, gdzie opiekować się miał nią Tomasz S., który był pod wpływem narkotyków.
Razem z kierowcą odbyli aż 3 kursy między tymi dwoma szpitalami. Jak podano później, powodem miała być zagubiona dokumentacja medyczna.
Około godz. 15.30, kiedy ambulans dotarł do szpitala na Koszarowej, stwierdzono zgon pacjentki i polecono odwieźć ją do placówki macierzystej na Borowską. Około 19 jednak karetka wróciła z nieboszczką z powrotem na Koszarową. Nie wiadomo co w tym czasie robili kierowca z sanitariuszem.
Nabrano podejrzeń. Pracownicy szpitala wezwali funkcjonariuszy
Wezwano policję, która ustaliła, że sanitariusz znajduje się pod wpływem amfetaminy. Mężczyznę zatrzymano, a w jego mieszkaniu znaleziono kilkaset porcji narkotyku gotowych do sprzedaży.
W sobotę Tomasz S. trafił na trzy miesiące do aresztu na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu narkomani - artykuł 62, ustęp 2 oraz w związku z art. 64 § 1 k.k., co oznacza recydywę. Za posiadanie narkotyków sanitariuszowi grozi 10 lat więzienia. Jak się okazało, mężczyzna już wcześniej trafił za kratki za narkotyki. Spędził w więzieniu 4 lata, wyszedł w 2020 roku.
Prokurator wyjaśnia, że trwają ustalenia, czy swoim zachowaniem oskarżony mógł narazić chorą na niebezpieczeństwo utraty życia. Sprawdzi też m.in. czy pacjentka w ogóle kwalifikowała się do transportu medycznego. Jak dodaje, pacjentka była starszą i schorowaną osobą.
Spółka Luxury Medical Care, która zatrudnia Tomasz S., twierdzi, że weryfikowanie jego przeszłości było niemożliwe oraz niezgodne z prawem - Zgodnie z obowiązującymi przepisami (w tym przepisami w zakresie ochrony danych osobowych), Spółka w procesie rekrutacji nie ma możliwości, ani podstaw prawnych do weryfikowania, czy dana osoba jest osobą karaną. Spółka, poza możliwością zapytania i oparcia się o oświadczenie osoby rekrutowanej nie ma żadnych narzędzi prawnych do sprawdzenia przeszłości danej osoby (w zakresie odnoszącym się do jej niekaralności) - czytamy w komunikacie, który firma wysłała do Faktu.
Firma podkreśliła przy okazji, że „przebieg zdarzenia był inny od prezentowanego w mediach, ale z uwagi na dobro trwającego postępowania zajęcie ostatecznego stanowiska na tym jego etapie nie jest możliwe " .
Widziałeś coś nietypowego na drodze? Koniecznie napisz do nas na adres: redakcja@zdrogi.pl
zDrogi.pl - to portal poświęcony motoryzacji, temu, co dzieje się na polskich drogach i Wam - kierowcom. Dodaj nas do ulubionych w przeglądarce. Masz ciekawy temat? Napisz na redakcja@zdrogi.pl lub daj nam znać na facebookowym profilu zDrogi.pl
Artykuły polecane przez redakcję zdrogi.pl
-
Piorun uderzył w samochód. Przerażający moment został uchwycony przez kamerę - Wideo
-
Rowerzysta wolał się odgrażać, zamiast patrzeć na drogę. Szybko dopadła go karma - Wideo
-
Badanie ulubionych marek piratów drogowych. BMW się nawet nie załapało