Clarkson dwa razy nagrywał film o Polonezie. W tym starszym nie miał litości - Wideo
Polonez testowany przez Clarksona. Słynny film to nie pierwszy raz
Polonez to auto, które wywołuje skrajne emocje, od nienawiści po głęboką nostalgię. To też słynne nagranie na którym Jeremy Clarkson testuje polską maszynę, szybko podzieliło fanów motoryzacji.
Jedni się z nim zgadzali, pastwiąc się nad Polonezem, a inni znienawidzili Clarksona, za skrytykowanie ich motoryzacyjnego obiektu kultu. Jeśli ktoś jeszcze tego filmu nie widział, zamieszczamy go poniżej i polecamy nadrobienie.
Miał rację, czy przesadził? Nie ukrywajmy, Clarkson jest showmanem, więc robi to co oczekuje od niego publika. A ludzie lubią oglądać, jak ktoś złośliwie pastwi się nad nieudanym samochodem. Bo powiedzmy sobie szczerze, Polonez może i nie był dobrym autem, ale też nie był aż taką tragedią, jak to przedstawiał brytyjski dziennikarz.
Polonez kontra Clarkson, pierwsze starcie
Okazuje się, że słynny film nie jest pierwszym nagraniem Clarksona z Polonezem. Internauci odgrzebali w archiwum Top Gear stary odcinek, w którym słynny dziennikarz jedzie Polonezem i to w wersji dostosowanej do ruchu lewostronnego. Dzisiaj takie egzemplarze to cenne eksponaty w kilku polskich kolekcjach.
Co więcej, jest to wersja o nazwie Leisure (ang. wypoczynek), o czym świadczy naklejka z boku. Warto dodać, że to oznaczanie zostało nadane przez brytyjskiego dealera. Eksporterzy aut FSO często dokładali w swoich salonach dodatkowe elementy (przykład - tutaj), aby zwiększyć atrakcyjność oferty, stąd też niespotykana nazwa tego egzemplarza.
Choć sam Clarkson stwierdził, że bardziej pasowałaby nazwa Polonez Disgusting (ang. obrzydliwy). Również test przyśpieszenia nie zadowolił brytyjskiego dziennikarza. Mimo wciśnięcia gazu w podłogę i przeraźliwego ryku OHV właściwie niewiele się wydarzyło.
Dziennikarz nazwał też Poloneza "horrorem" i stwierdził, że wszystko jest w nim beznadziejne. Nie pozostawił także suchej nitki na jego przyczepności. Trudno mu się dziwić, bo spore nadwozie Poloneza zostało postawione na mniejszej płycie Fiata 125p (stąd też tak schowane koła w seryjnych egzemplarzach). Z takimi rozwiązaniami technicznymi Polonez nie miał prawa się dobrze prowadzić.
Każdy, kto miał okazję przejechać się fabrycznym egzemplarzem Poloneza, w tej kwestii raczej musi przyznać rację. To auto potrafi być jednocześnie podsterowne i nadsterowne i prowadzi się dużo gorzej niż choćby 125p. Jego zaletą było natomiast dosyć miękkie, kanapowe zawieszenie (przynajmniej w wersjach z wąskim zawieszeniem), które sprawdzało się na polskich dziurawych drogach lat 80' i 90' XX wieku.
Na sam koniec Jeremy Clarkson zabawił się w prawdziwą symfonię destrukcji. Ekipa zawiesiła dwa Polonezy na dźwigach, a dziennikarz rozbijał je o siebie wzajemnie. W ramach efektownego finału, jeden z nich został zrzucony z wysokości. Przypuszczamy, że drugi też, ale tego juz nie pokazano na nagraniu.
Co ciekawe, dziennikarz zapamiętał nie najlepsze doświadczenia z Polonezem na bardzo długo. Testując Corvette C6 przyznał, że trudno mu uwierzyć, że to auto ma z tyłu zawieszenie na resorach piórowych, "tak jak w Primie". A nazwa "Prima" była stosowana w eksportowych Polonezach, m.in. na Wielką Brytanię.
Źródło: Youtube