WIDEO - Niecałe 3 minuty, tyle wystarczyło by ukraść auto
Kia Sorento w kolorze czarnym, warta 120 tysięcy złotych, nie była niestety ubezpieczona. Właściciele próbują odnaleźć auto na własną rękę. Szukają nagrań z innych kamer, które może zarejestrowały trasę ich samochodu ze złodziejami na pokładzie.
Niecałe trzy minuty - tyle wystarczyło złodziejom, aby dostać się na prywatną posesję, ukraść auto i oddalić się poza zasięg kamery domowego monitoringu. Właściciel starał się ich dogonić na własną rękę, ale niestety nie dał rady.
W nocy z 24 na 25 kwietnia dokładnie o 2:22, dwóch młodych mężczyzn pojawiło się na jednej z posesji na wrocławskich Kowalach. Kiedy jeden z nich schował się między autami, drugi sforsował bramę. Złodzieje bardzo ostrożnie, by nikogo nie obudzić, dostają się na teren posesji i szybko otwierają drzwi auta. Jeden z nich wchodzi do środka i niemal natychmiast udaje mu się go odpalić.
Właściciela auta zaalarmowała córka, która zauważyła przez okno zapalone światła. Początkowo założyła, że to ojciec gdzieś wyjeżdża - słusznie jednak postanowiła to sprawdzić.
Cała „akcja” przebiegła błyskawicznie. O 2:25 złodzieje już opuszczali posesję w ukradzionym aucie. Pan Stanisław, właściciel auta, wsiadł z córką do drugiego samochodu i ruszyli w pościg. Niestety dość szybko okazało się, że ślad po nich zaginął.
- Byliśmy pewni, że uciekali w kierunku dzielnicy, gdzie nie ma kamer. A oni wybrali główną ulicę na krajówkę w stronę Warszawy - przyznaje Stanisław Grochowski.
Policja już prowadzi czynności w kierunku ustalenia i zatrzymania sprawców kradzieży.
Kia Sorento w kolorze czarnym, warta 120 tysięcy złotych, nie była niestety ubezpieczona. Właściciele próbują odnaleźć auto na własną rękę. Szukają nagrań z innych kamer, które może zarejestrowały trasę ich samochodu ze złodziejami na pokładzie. O pomoc poprosili też w internecie.
- Udostępniliśmy to na Facebooku. Ludzie, którzy się na tym znają, pisali, że złodzieje specjalnym urządzeniem wzmocnili sygnał z kluczyka i tak odpalili auto. Mój błąd był taki, że zostawiłem pilota od bramy w samochodzie. To przestroga dla innych - przyznaje właściciel.
Monika Grochowska, żona pana Stanisława dodaje, że nie mają podejrzeń, kto to mógł zrobić. - Liczymy na to, że komuś uda się rozpoznać sprawców - mówi.
ZOBACZ TAKŻE:
- ZDJĘCIA - Sąsiedzi zdemolowali auto pielęgniarki - nie uwierzycie dlaczego
- Skrajnie niebezpieczne zachowanie dwóch mężczyzn z warszawskiej Pragi
- Rząd przedłuża obostrzenia - najnowsza zmiana w rozporządzeniu