Chciał przechytrzyć strażników i uciec na Ukrainę. Został zatrzymany
Mazda CX-5 została skradziona w połowie listopada z terytorium Niemiec. 29-letni obywatel Ukrainy próbował przejechać nią przejście graniczne w Medyce. Na szczęście podczas kontroli wszystko się wydało.
4 grudnia na przejściu granicznym w Medyce strażnicy graniczni udaremnili próbę wywozu skradzionej niespełna dwa tygodnie Mazdy CX-5. Auto zostało skradzione z terytorium Niemiec.
Osoby odpowiedzialne za kradzież auta, którego wartość oszacowano na około 100 tys. złotych, próbowały przechytrzyć strażników, przerabiając pole numerowe VIN w pojeździe. Ogromne słowa uznania należą się strażnikom, którzy udaremnili wywóz pojazdu do Ukrainy.
Zobacz także: Poprosił policjantów o podwózkę, choć był poszukiwany. Zawieźli go na komisariat
Mazda CX-5 odzyskana na granicy przez strażników
Do udaremnienia wywozu osobowej Mazdy CX-5 doszło 4 grudnia w środę na przejściu granicznym w Medyce. Kiedy kierowca samochodu podjechał do kontroli, funkcjonariusz straży granicznej sprawdzający legalność pochodzenia pojazdu, stwierdził, że ingerowano w numery nadwozia VIN. Jest to niepowtarzalny zestaw znaków nadawany przez producenta w celu identyfikacji auta - każdy egzemplarz ma inny.
Kontrola przeprowadzona z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu doprowadziła do ujawnienia prawdziwych danych 3-letniego SUV-a, który dwa tygodnie wcześniej został skradziony na terytorium Niemiec.
Zobacz także: Ujawniono nagranie z akcji TOPR. Ciarki chodzą po plecach
Okazało się, że auto o szacunkowej wartości 100 tys. złotych zostało skradzione w połowie listopada i figuruje w policyjnych bazach jako poszukiwane. Kierujący pojazdem 29-letni obywatel Ukrainy został zatrzymany.
Mazda to nie jedyne auto odzyskane w ostatnim czasie
Do innej niecodziennej sytuacji doszło na stacji benzynowej. Pech chciał, że złodziej tankował w obecności funkcjonariusza Straży Granicznej. Gdy mężczyzna poszedł zapłacić, mundurowy zwrócił uwagę na podejrzany szczegół.
Otóż samochód pozostał na odpalonym silniku.Mało kto odważyłby się na pozostawienie swojego auta z kluczykami w stacyjce - nawet na monitorowanej stacji benzynowej.
Funkcjonariusz domyślił się, że mężczyzna nie gasił silnika specjalnie. Doświadczony strażnik założył - słusznie zresztą - że auto mogło być kradzione. Wszystko przez kradzież na, tzw. walizkę. Złodziej kradnie samochód, odpalając dzięki wzmocnionemu sygnałowi z kluczyka, który właściciel zostawił, np. w pobliżu drzwi do domu.
Jeśli silnik zostałby wyłączony, złodziej już by go nie uruchomił - ponieważ nie posiada kluczy/karty. Dlatego mężczyzna tankujący paliwo pozostawił auto „na chodzie".
Artykuły polecane przez redakcję zDrogi.pl
- Zaproponował łapówkę, aby nie być badanym alkomatem. Był trzeźwy
- Krowa wypadła z busa. Kierowca pojechał dalej - Wideo
- Zatrzymali go za brak tablicy rejestracyjnej. To dopiero był początek
Zobacz jak wygląda Południowa Obwodnica Warszawy:
Następny artykuł